niedziela, 30 listopada 2014

Zdjęcia cd.

Na zdjęciu poniżej dyrektor Aliance Francaise p. Kazimierz Deryło. Opowiadał o stowarzyszeniu, o tym jakie wydarzenia w nadchodzącym czasie będą realizowane itp. W tym miejscu chiałybyśmy podziękować za współudział Aliance Francaise w naszym wydarzeniu.



Następny punkt programu sama prowadziłam. Pomysł powstał podczas jednej z rozmów z D'Arią. Zawsze zależy mi żeby jeden punkt programu poświęcony był sztuce danego regionu/państwa. Tym razem pierwsze skojarzenie moje z Francją to byli impresjoniści, swego czasu zaczytywałam się we wszelkich możliwych książkach, biografiach itd. Poznałam przez te biografie życie artystyczne bohemy od podszewki. Powstał pomysł żeby nie przedstawiać kolejnego artysty, czy kierunku w sztuce...lecz życie codzienne bohemy. Zostało na tym że skupię się  na przełomie XIX i XX w.

Żeby nie było za nudno urozmaiciłam prelekcje o pokaz zdjęć. Poniżej widzimy obraz "W salonie przy rue des Moulines" Henriego de Toulouse - Lautreca.


Zaczęłam w skrócie od impresjonistów, ich wspólnych wystaw, pierwszych wyjściach w plener, biedzie z jaką musieli się zmagać w życiu codziennym, odrzuconych pracach na wystawach i powstaniu Salonu Odrzuconych.
Publiczności przekazałam do obejrzenia dwa albumy malarstwa Moneta i Maneta.

Następnie odczytałam informacje o Montparnasie i Montmartrze, artystach tam żyjących. Ciekawostką jest etymologia słowa "bohema". Pochodzi ono z francuskiego la boheme i znaczy cyganeria, to z kolei pochodzi z łaciny  średniowiecznej bohemus-mieszkaniec Czech. Tak powszechnie określano Cyganów, uważając że pochodzą oni z Czech.

Życie w bohemie to nie tylko malarze jak wspomniany przeze mnie Henri de Toulous-Lautrec, którego wiele obrazów przedstawia chwile spędzane w lokalach itd. to także poeci Przedstawiłam  m.in. Paula Verlaine, Arthura Rimbauda, Charlesa Baudelaire'a.




Piosenki francuskie pięknym, mocnym głosem zaśpiewała Angelika Charycka, przy akompaniamencie pianina. na zdjęciu w tle widać roll-up Lubelskie Smakuj Życie, którą to markę reklamujemy przez cały nasz cykl.




Wydarzeniu towarzyszyły oprócz wystawy pasteli Agnieszki Szady, rozłożone na sztalugach w całej sali prace/wiersze naszego zaproszonego poety Francuza Adriena Grosa. Kształt zapisu wierszy pisanych po francusku był przeróżny, od gwiazdy, przez kolumny po porozrzucane po całej kartce słowa.



Dzięki uprzejmości E.Leclerc w Lublinie, publiczność miała okazje spróbować bardzo dobrego wina francuskiego.
W tle jeden z obrazów Agnieszki Szady.

Kolejnym punktem programu były Ikony piosenki francuskiej Dalida i Serge Gainsbourgh. O Dalidzie opowiadał Mariusz Bober, mogliśmy obejrzeć jej zdjęcia oraz wysłuchać muzyki. Dalida była ulubioną wykonawczynią Mariusza, moim Serge. Szukając informacji do tego spotkania natrafiliśmy na jedną ich wspólną piosenkę. O Gainsbourghu króciutko opowiedziałam, potem posłuchaliśmy takiego hitu jak Je t'aime...moi non plus" z 1969 r., który pierwotnie nagrany został z Brigitte Bardot. Wersja ta nie została wydana, gdyż wokalistka nie zgodziła się na to. Wszyscy znamy drugą wersję, którą Serge nagrał ze swoją partnerką życiową Jane Birkin. Piosenka jak na tamte czasy wywołała skandal obyczajowy. Wiele państw zakazało ją puszczać w radiu, nieobyło się też bez krytyki ze strony Watykanu.






Ostatni punkt programu to spotkanie autorskie Adriena Grosa. Francuza mieszkającego od kilku lat w Lublinie. Rozmowę z nim przeprowadziła D'Aria Galicka. Pamiętam jak zaskakujące dla mnie było zainteresowanie Adriena naszym miastem. Napisał wiele wierszy o Lublinie, które czekają na wydanie tomiku. Podczas rozmowy na afterparty w Zielonym Talerzyku powstał pomysł zaangażowania artystów malarzy lubelskich, którzy malują Lublin. Ich prce mogłyby zostać zamieszczone w tomiku. Można by tutaj zaprosić chętnych z TPSP, ponieważ co roku członkowie mają wystawę Lublin w malarstwie. Pomysł jest, teraz aby środki na realizację.

Adrien Gros stworzył też niezwykle ciekawy wręcz proroczy wiersz o konglomeracie artystycznym, miejscu w którym artyści mogliby tworzyć, żyć, prezentować swoje dzieła, dokładnie po latach od napisania tego wiersza okazuje się, że takie miejsce istnieje i to w Lublinie na Cichej 4.


Prace -wiersze Adriena Grosa:



Zdjęcia ze Spotkania z Kulturami Świata-Francja

Wydarzenie odbyło się 30.11. 2014 r. w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Lublinie w godz. 14:00-20:00.
Podczas wydarzenia promowaliśmy  "Lubelskie Smakuj Zycie" (fioletowy roll up widoczny na zdjeciach).
O podróży do Prowansji opowiedziała podróżniczka Agnieszka Szady.
Można było zobaczyć piękne zdjęcia Prowansji, oraz album który został wydany w formie papierowej w 2011 r, z tymi zdjęciami i wspomnieniami wyjazdu. 
Wydarzeniu towarzyszyła wystawa pasteli Agnieszki Szady.

O kulturze regionu opowiedziała Amelie Andre, mieszkanka Prowansji.
Wydarzenie prowadziła Anna Maria Woźniak, czyli ja : )























poniedziałek, 24 listopada 2014

Zdjęcia z wieczoru autorskiego Józefa Bilskiego


Mieliśmy taki piękny plakat.
W sobotę w Wojewódzkim Ośrodku Kultury organizowałam wieczór autorski Józefa Bilskiego. Autor stworzył klimatyczną scenerię. Zgasiliśmy światło i zapadł zmrok. Czarne zasłony na oknie potęgowały to wrażenie. Gdzieniegdzie płonęły świece. Do czarnego stołu zasiadł autor "bieszczadzkich" wierszy. Czarna kurtka skórzana, czarny kapelusz...rozpoczęli spotkanie z prowadzącym Andrzejem Samborskim symbolicznym stuknięciem kufli. Klimat na wpół bieszczadzko mroczny, tajemniczy...Jesienny o jesieni...Siekierezada we wspomnieniach. Butelki po alkoholu stały się świecznikami. Przenieśliśmy się dzięki opowieściom Józka w Bieszczady. Diabeł z niebieskim okiem, rozbity witraż w oknie tamtejszego lokalu, uchwycone wspomnienia w wierszach. Anegdoty knajpiane pełne bieszczadzkich zakapiorów. Taki cały Józek w wierszach, w scenerii, anegdotach. Baczny i wrażliwy obserwator rzeczywistości, prawdziwej bez ubarwiania, bez ukrywania, cenzurowania. Świat taki jaki jest, świat w wierszach...




Józek opowiadał, Andrzej czytał jego wiersze, a Zawjani śpiewali i grali.
Cały stolik zapełnili tak różnymi instrumentami, że nie jestem w stanie podać nazw niektórych z nich. Łatwiej byłoby chyba określić na czym nie grali ; )


Publiczność zasłuchała się. Trzeba będzie kolejne takie wieczorki zorganizować. Na prawdę podobało mi się i to bardzo.

Zawjani ze swoją specyficzną muzyką też bardzo spodobali się publiczności. Właściwie to zagrali mini koncert. Podróż muzyczna była bardzo daleka. Multiinstrumentaliści poprowadzili nas po wielu nieznanych zakamarkach dżwięku.
Andrzej Samborski oczywiście też zrobił nam miłą niespodziankę, zaśpiewał przy akompaniamencie jednego z takich osobliwych instrumentów.  Było to ciekawe doznanie.












Po wieczorku przenieśliśmy się na afterparty, oczywiście do Zielonego Talerzyka.